poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Suicide Squad

Na Suicide Squad czekałam bardzo chyba od zeszłorocznego SDCC, czyli odkąd w sieci pojawił się pierwszy trailer. Film opowiadający o grupie złoczyńców, z ciekawą obsadą, Harley Quinn i nowym Jokerem. Czego chcieć więcej. Plus zwiastun miał na prawdę świetny klimat, wszystko było mroczne i niepokojące. Potem dostaliśmy kolejny trailer, tym razem trochę bardziej kolorowy, trochę bardziej zabawny i troszkę mniej mroczny. Było w nim coś cool, może to za sprawą Bohemian Rhapsody, może za sprawą dobrego montażu. Ten trailer stał się jednym z mych ulubionych trailerów, i mniej więcej od niego Suicide Squad stał się dla mnie najbardziej oczekiwanym filmem roku. Miesiące czekania mijały, do sieci trafiały kolejne promujące film materiały, a ja czekałam na sierpień jak na gwiazdkę. I w końcu film trafił do kin, i no, nie tak miało być.

Joker i Harley wyglądają cool, ale co z tego?


Moje pierwsze obawy pojawiły się, wtedy gdy pojawiły się pierwsze recenzje. Ale dobra, może krytycy się mylą, są zbyt surowi, albo po prostu to nie jest film dla nich. Do kina poszłam trochę mniej podekscytowana niż planowałam, ale wciąż z nadzieją. Kino opuściłam zła. I nie zrozumcie mnie źle, to nie był najgorszy film świata, miał nawet kilka dobrych momentów, ale w porównaniu z tym co obiecały mi trailery, to wszystko wypada nijako.


Krótka lista irytujących rzeczy:

  1. Harley Quinn: Ja tak bardzo chciałam ją uwielbiać, w trailerach wyglądała tak super, ale w filmie niestety coś nie wyszło. Wszystko co robi Harley wydaje się być super sztuczne i przesadzone. Jej teksty super brzmią wyrwane z kontekstu, ale w praktyce wydają się wciśnięte na siłę. Zamiast ciekawić i fascynować, irytuje.
  2. Joker: Po pierwsze, dlaczego jest go tak mało? Co z tymi wszystkimi scenami z trailerów? Jak ja mam stwierdzić czy ja będę kochać tego Jokera czy go nienawidzić jak go w tym filmie praktycznie nie ma?
    Po drugie, czemu jego główną motywacją jest Harley????????????
    Ja rozumiem, że twórcy chcieli zrezygnować z ich toksycznego związku i przedstawić go w trochę innym świetle, i sam pomysł na początku mi się podobał (uwielbiam "złe pary"). To co zobaczyłam w kinie mi się nie podobało. Główną motywacją Jokera ma być Batman, nie Harley i tyle w temacie.
  3. Scenariusz: Brak fabuły to właściwie zarzut, który pojawia się w prawie każdej recenzji. Oprócz tego, większość postaci wygląda dość blado. Szkoda, bo chciałabym lepiej ich wszystkich poznać. Jasne, mogę sięgnąć do komiksów i wszystkiego się dowiedzieć, no ale chyba nie o to chodzi.
  4. Złoczyńca: Enchantress. Super potężna wiedźma. Brzmi groźnie, brzmi ciekawie. Szkoda tylko, że jedyne co robi przez cały film to jakieś dzikie wygibasy. Nie znamy jej motywacji (znaczy chyba jej motywacją jest to, że ludzie już jej nie lubią i mają komputery), wiemy tylko, że po prostu bardzo chce zniszczyć ludzkość.
  5. Klimat: Gdzie jest klimat ze zwiastunów??????? Zamiast fajnego, lekko mrocznego klimatu jest chaos. Nie tak miało być.
  6. Zbyt agresywne użycie soundtracku: Zrobienie jednej sekwencji w filmie pod piosenkę jest super. Zrobienie dwóch jeszcze też, ale gdy cały film składa się z takich sekwencji to robi się to nudne. W pewnym momencie miałam wrażenie, że zamiast filmu oglądam jakiś crackvid.

Jak ja bym chciała więcej Katany

Oczywiście film ma też plusy. Sposób przedstawienia postaci był dość ciekawy, nowy, bardziej współczesny wygląd bohaterów również. Niektóre żarty bawiły, niektóre sceny zachwycały (scena Harley w windzie była super, tylko trochę szkoda, że widziałam ją wcześniej w zwiastunie). Ostatecznie jednak film to zmarnowany potencjał, a szkoda, bo naprawdę wierzyłam, że DC da radę. Mam świadomość, że największą winę za cały ten bałagan ponosi studio, które po całej krytyce na Batmana V Supermana, stwierdziło, że muszą zmienić styl Suicide Squad, z mrocznego na bardziej zabawny. Coś im niestety nie wyszło. Mam tylko nadzieję, że oryginalna, nie zmieniona wersja filmu będzie dostępna na DVD, bo wygląda na o wiele ciekawszą, niż ta, którą wypuścili do kin.

Początek

Hej, jestem Alegz, mam 19 lat i I'm a hot mess (wolę napisać to po angielsku, bo polskie "jestem w rozsypce" brzmi o wiele bardziej dramatycznie i poważnie). Nie mam zielonego pojęcia co robię z życiem, dlatego postanowiłam założyć bloga. To ma sens.